Może nie tych klasycznych, ale na pewno daleko im do suchych wpisów encyklopedycznych.
Zamysł jest prosty. 100 sylwetek kobiet z różnych okresów historycznych, z różnych krajów i kontynentów, zajmujących się różnymi rzeczami. Każda w pewnym sensie zmieniła świat. W pewnym sensie, bo zmienianie świata to często zmienianie czegoś wokół siebie. Czasami małego. Niepozorne rzeczy, które mogą przerodzić się w coś większego. Dlatego obok królowej Elżbiety I znajdziecie na przykład Ann Makosinski, która mając 15 lat zaprezentowała światu tzw. pustą latarkę.
Działaczki polityczne, malarki, podróżniczki, pisarki, wynalazczynie, pilotki, a nawet piratki. Zaprezentowane w taki sposób, aby pokazać, że roboty i motory są nie tylko dla chłopców. Podobnie jak górskie szczyty, gdy postanawiasz się na nie wspiąć nosząc spódnicę (jest taka grupa kobiet, poczytajcie o nich). Ich historie są krótkie, a na końcu oprócz informacji o miejscu i czasie narodzin oraz śmierci otrzymujemy portret autorstwa jednej z 60 zaangażowanych w powstanie książki graficzek. Jest też cytat z każdej bohaterek.
Wszystko po to, aby rozprawić się z obecnymi w naszych głowach stereotypami. Z kolei w głowach dzieci nie dopuszczając do tego, aby one wykiełkowały. Pokazanie świata nie jako miejsca należącego do mężczyzn, ale takiego, którego historia była pisana przez obie płci. Wiem, że dla niektórych takie sformułowanie jest szokiem, ale tak właśnie jest. I bynajmniej kobiety swojej części historii nie pisały siedząc w kuchniach do czego ciągle w wielu miejscach są zmuszane.
W tytule wpisu dodałem, że są to opowieści dla buntowniczek oraz buntowników. Dodałem to celowo, bo uważam, że tak samo jak można je czytać dziewczynkom, tak powinno się je przede wszystkim czytać chłopcom. Pokazywać im od najmłodszych lat, że kobieta też może być superbohaterką. Że może rządzić, jak Hatszepsut. Ścigać się na motocrossie nawet, gdy nie słyszy, jak Ashley Fiolek. Zdobyć dwie nagrody Nobla, poświęcając zdrowie i ostatecznie życie w imię nauki, jak Maria Skłodowska-Curie.
Wychowanie niezależnej, silnej kobiety to jedno, ale bez wychowania mężczyzn, którzy będą z nimi szli ramię w ramię przez życie nadal będziemy tłamsić potencjał, pielęgnując nierówności tak długo, jak to tylko możliwe. Dlatego trzeba chłopcom kłaść do głowy, że kobieta może i wręcz powinna decydować o sobie sama. Że należy jej się szacunek, który nie kończy się na okazjonalnym wręczeniu jej kwiatów, gdy w końcu wypuścicie ją z kuchni, bo tak wypada. Tych, którzy obawiają się, że w ten sposób wychowamy pokolenia mężczyzn, którzy nie są “prawdziwymi mężczyznami” uspokajam. Prawdziwy mężczyzna nie wyginie. Po prostu zacznie dostrzegać coś więcej niż czubek pewnej części ciała, która nawet, gdy niepozorna, to i tak stanowi powód do jego dumy. Choć przy okazji często myśli zamiast niego.
No dobrze, ale żeby nie było tak kolorowo. Książka Eleny Favilli i Franceski Cavallo choć potrzebna, to cierpi na pewne problemy. Po pierwsze, opisane w niej historie są naprawdę krótkie. Być może po to, aby nie przeładować młodych słuchaczy informacjami, a żeby mimo wszystko zasygnalizować im, że był ktoś taki jak Amelia Earhart czy Grace O’Malley (dla niej szykuję osobny wpis, bo to była prawdziwa ruda królowa mórz). Tym samym otrzymujecie stronę historii, a obok niej kolorowy portret głównej bohaterki. Po drugie, można się zastanawiać, czy nie można było spróbować poszukać więcej przykładów spoza Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Bierzcie jednak to jako zarzut z cyklu “delikatnie się czepiam”, bo spokojnie można znaleźć więcej przykładów spoza USA. Po trzecie wreszcie, literacko nie można oczekiwać poziomu, do którego przyzwyczaiła nas np. wspominana w książce Astrid Lindgren. Temat to nie wszystko. Liczy się też język.
Teraz możecie rozważyć kupno. Najlepszą recenzją – pomijając wady wskazane przez starego zgreda – niech będzie zainteresowanie mojej córki, która mając pięć lat z otwartymi ustami słuchała o tym, jak piratka Grace O’Malley postanowiła stanąć twarzą w twarz z Elżbietą I i żądać wypuszczenia jej synów z niewoli. Jak dopytywała o to, co się stało z Amelią Earhart. Z jednej strony smucąc się, a z drugiej autentycznie podziwiając jej wyczyn. Czy wreszcie opowiadając następnego dnia z wypiekami na twarzy o Alicii Alonso, częściowo niewidomej balerinie.
“Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek” może nie wywrócą Waszego świata do góry nogami, ale to zawsze jakiś początek. Bo może dzięki temu będzie na przykład coraz mniej mężczyzn, którzy twierdzą, że feminizm kończy się w momencie, gdy trzeba wnieść lodówkę na czwarte piętro. W końcu tam nie kończy się feminizm, tam się zaczyna zwykła ludzka przyzwoitość i potrzeba udzielenia drugiej osobie pomocy bez względu na płeć.
Przeczytaj również:
[powerkit_button size=”md” style=”primary” block=”false” title=”Komiksy dla dzieci” url=”https://lekturaobowiazkowa.pl/komiksy/komiksy-dla-dzieci/” target=”_self” nofollow=”false”]