LO
  • Książki
    • Najlepsze książki fantasy
    • Najlepsze książki science fiction
    • Jak zacząć czytać?
  • Komiksy
    • Najlepsze komiksy
  • Na ekranie
    • Filmy
    • Seriale
    • Gry
  • Nie na temat
    • Tardis
    • Rekulturator
    • Dźwięki popkultury
  • GUNPLA
  • Współpraca i kontakt
  • Książki
    • Najlepsze książki fantasy
    • Najlepsze książki science fiction
    • Jak zacząć czytać?
  • Komiksy
    • Najlepsze komiksy
  • Na ekranie
    • Filmy
    • Seriale
    • Gry
  • Nie na temat
    • Tardis
    • Rekulturator
    • Dźwięki popkultury
  • GUNPLA
  • Współpraca i kontakt
LO
  • Książki
    • Jak zacząć czytać?
    • Najlepsze książki fantasy
    • Najlepsze książki science fiction
  • Komiksy
    • Najlepsze komiksy
  • Na ekranie
    • Filmy
    • Seriale
    • Gry
  • Nie na temat
    • Tardis
    • Rekulturator
    • Dźwięki popkultury
  • GUNPLA
  • Współpraca i kontakt
Słynni pisarze w reklamach
  • Książki

Czy pisarz musi być biedny, czyli literaci i reklamy

  • 7 lipca 2015
  • Marcin Tomaszewski
Total
0
Shares
0
0
0
0
0
Total
0
Shares
Share 0
Tweet 0
Share 0
Share 0

Pewien pisarz, którego może znacie, a może nie, ma mercedesa. Zwie się Szczepan Twardoch i zapytacie, co z tego? No właśnie nic z tego. Jego sprawa, czy on tego mercedesa wygrał, kupił czy dostał od producenta. Grunt, że go nie ukradł. Kolejny raz okazuje się, że są w naszym kraju osoby, którym fakt, że pisarz komercyjnie współpracuje z dużą marką wyraźnie przeszkadza. Bo jak to tak? Pisarz, literat z etosem, uwodziciel dusz sprzedaje się za garść srebrników, a w zasadzie samojezdną bryłę z metalu i tworzyw sztucznych? Jak on może być wiarygodny? Jak można jego samego i jego twórczość traktować poważnie po tym, gdy stoi na skąpanej w słońcu drodze tym swoim karawanem rozpusty wyposażonym w klimatyzację i alufelgi, za którego o zgrozo nie zapłacił. My się pocimy, a on siedzi tam i się śmieje. Z nas się śmieje, że on ma, a my nie. A nie powinien, bo jest pisarzem, a pisarz w Polsce ma być biedny. Musi być, bo jak nie jest to znaczy, że pisze rzeczy pod publiczkę. Sprzedał się. Nie jest wiarygodny.

Inspiracje

Przyznam się szczerze, że miałem temat Twardocha i jego samochodu odpuścić, bo z reguły na blogu rzadko o podobnych sprawach piszę czy cokolwiek komentuję. Zmieniłem zdanie po tym, jak najpierw trafiłem na wpis autorstwa Andrzeja Saramonowicza, a z tego miejsca dotarłem do podpiętego do niego tekstu autorstwa Wojciecha Orlińskiego. To właśnie ten drugi potok słów uświadomił mi, że jest z tego całkiem dobry temat na tekst. Konkretnie zainspirował mnie ten fragment:

Twardoch chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko. Wejść w lukratywny deal, ale nie być obiektem złośliwości. Nie ma tak dobrze! Nieprzypadkowo na Zachodzie, jeśli pisarze w ogóle wchodzą w jakieś sponsorskie deale, to tylko na samym początku kariery. Rzadko jednak wychodziły z tego dalsze kariery. Jedyny kontrprzykład, jaki mi przychodzi do głowy, to Jack London: Johnny Heinold, właściciel pubu dla marynarzy Pierwsza i Ostatnia Szansa, ufundował w Oakland prywatne stypendium pisarzowi. Tylko że London miał wtedy 17 lat.

Teoretycznie wszystko jest ok. Teoretycznie, bo na tym mitycznym Zachodzie, który ma służyć jako podparcie tezy, że tam jest inaczej i tym samym normalniej niż u nas, inaczej faktycznie jest, ale w drugą stronę. Być może ktoś tam chce, aby pisarze jak już współpracują reklamowo, to na początku kariery i w ogóle się cenią, a jak już zarabiają na reklamach to się tym nie chwalą, bo etos. Chodzi mianowicie o to, że od momentu, jak świat stary, gdy można zarobić pieniądze na współpracy komercyjnej pisarze się na taką współpracę decydują. Przykładów jest wiele i pewnie będziecie zdziwieni tym, kto postanowił “rozmienić się na drobne”.

Co mógłby reklamować Hemingway?

Ernest Hemingway jest w grupie pisarzy, których twórczość jest znana wszystkim z tą różnicą, że w rzeczywistości mało kto czytał coś więcej niż “Stary człowiek i morze”. No ale to Hemingway. Nazwisko wytrych. Symbol pisarza genialnego. Wiemy, że geniusz. Wiemy, że pijak. Wiemy w końcu, że samobójca. Zapominamy jednak, że tak jak każdy z nas, to również człowiek i konsument. Nie mam pojęcia, czy słynny Ernest zastanawiał się, co włoży następnego dni do garnka i za co to coś sobie kupi. Na pewno zastanawiał się, co wleje do gardła. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy nadarzyła się okazja zdecydował się na udział w reklamie. Kontekstowo dobranej idealnie do charakteru pisarza, bo noblista reklamował piwo. W 1951 roku pojawiła się bowiem kampania marki “Ballantine Ale”. Słynny pisarz pojawił się w doborowym towarzystwie, bo na podobny ruch zdecydowali się John Steinbeck i Paul Gallico. Tego pierwszego powinniście kojarzyć choćby z takich powieści jak “Myszy i ludzie” czy “Grona gniewu”, tego drugiego z “The Poseidon Adventure”, powieści, która stała się kanwą filmów katastroficznych m.in.: “Tragedia Posejdona”. Czy stracili na wiarygodności? Nie, bo ich twórczość broni się sama.

Ernest Hemingway
Ernest Hemingway pisze list/Fot. Mid-Century Pretty, Flickr.com

O potencjale marketingowym jaki mają pisarze firmy wiedziały na długo przed tym jak Hemingway reklamował piwo. Najlepszym przykładem jest Mark Twain, którego nazwisko po prostu sprzedawało. Miałeś produkt, który chciałeś sprzedać? Dorzucałeś nazwisko Twain z informacją, że autor “Przygód Tomka Sawyera” to poleca i patrzyłeś jak sprzedaż rośnie. Jego potencjał był tak duży, że często korzystano z jego nazwiska bezprawnie, a sam pisarz dowiadywał się o przypadkach jego wykorzystania już po fakcie. Zresztą Tawin miał na temat reklamy wyrobione zdanie.

Wiele małych rzeczy stało się wielkie przez odpowiednią reklamę. – Mark Twain

Taką odpowiednią reklamę miało Vin Mariani, czyli wino z dodatkiem kokainy. Jak zapewne pamiętacie wiele lat temu podejście do kokainy było trochę bardziej liberalne niż aktualnie, więc nikogo nie dziwią sukcesy takich produktów jak wino Marianiego. Stworzył je w 1863 r. francuski chemik Angelo Mariani, który wymyślił sobie, że do wina z Bordeaux doda liście koki, które pod wpływem etanolu uwalniały kokainę. To był hit. Spodobał się na dworach królewskich i spodobał się pisarzom, którzy gromadnie pisali swoje opinie na jego temat. Lista mistrzów pióra, którzy zakochali się w tym wyjątkowym winie jest długa:

  • Anatole France,
  • Henrik Ibsen,
  • Émile Zola,
  • Jules Verne,
  • Alexander Dumas,
  • Robert Louis Stephenson,
  • Sir Arthur Conan Doyle.

Robi wrażenie, a każdy z nich to wino reklamował. Wiecie dlaczego? Bo chcieli to robić. Bo im ten produkt smakował i nie widzieli nic złego w tym, że swoim nazwiskiem będą go firmować. Widać trochę się od tego czasu zmieniło.

Te złe korporacje i jeszcze gorsze pieniądze

Pieniądze nas psują. Sprawiają, że jesteśmy dla nich w stanie zrobić rzeczy najgorsze. To prawda, ale prawdą jest też to, że pomagają nam egzystować. Jeżeli powyższe przykłady pisarzy, którzy zdecydowali się za odpowiednią motywacją wspierać coś swoim nazwiskiem, nie są wystarczające, to może spojrzymy na te bardziej współczesne. Tu mistrzem zarabiania na swoim wizerunku jest król horroru, czyli Stephen King. Przez całą ciągle trwającą karierę przyjmował różne zlecenia reklamowe. O tym spocie dla American Express już pisałem:

Jednak czy wiedzieliście, że oprócz firmowania swoim nazwiskiem powyższego produktu zdecydował się też na wsparcie jednej z amerykańskich stacji telewizyjnych. Nie byle jakiej, bo ESPN jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych kanałów sportowych. Znowu mieliśmy do czynienia z dobrze dobranym bohaterem reklamy, bo pisarz bardzo lubi sport. Choć wątpię, że w poniższym spocie wystąpił za darmo:

Swój wkład w reklamę mają również przedstawiciele pokolenia Beat Generation. Allen Ginsberg i Jack Kerouac “flirtowali” z marką GAP, a ich koledze Williamowi S. Burrougshowi po drodze było z marką Nike. Efektem tej kolaboracji był ten spot:

Oporów przed wystąpieniem w reklamie nie miał też Kurt Vonnegut. Autor “Rzeźni numer pięć” i “Śniadania mistrzów” związał się z marką Discover, dla której nagrał taki oto spot:

Myszy i ludzie

Po jego obejrzeniu znowu zacząłem się zastanawiać, czy przez to, że Vonnegut dostał za to pieniądze i poleca mi karty Discover jego książki są gorsze? Pozwólcie, że się zastanowię… Jeszcze trochę pomyślę. Jeszcze chwila. Już wiem. Nie są. Skoro Jonathan Franzen i Zadie Smith mogli reklamować Ray-Bany, to Szczepan Twardoch może reklamować mercedesy. Nic nam do tego. Wyjaśnijmy sobie jedno. Jak sięgam po książkę, to nie interesuje mnie to, czy King reklamuje maść na rozstępy czy płyn do płukania jamy ustnej. Interesuje mnie to, co zamknął pomiędzy przednią i tylną okładką książki. Myśli, które spisał, historie, na których przeżycie mnie zaprosił. Reszta to proza życia, którą mam tam, gdzie słońce nie dochodzi.

Jeżeli ktoś nie potrafi rozdzielić sfery twórczości pisarza i tego, jak zarabia na życie oprócz pisania, to musi to być bardzo smutny i zgorzkniały człowiek. Dorabianie ideologii do tego, że czegoś nie wypada jest stare, jak stara jest literatura, ale widać niektórzy zatrzymują się na etapie utożsamiania słowa ubogi z bliskością Boga i poczuciem, że bieda uszlachetnia. Dlatego powtórzę jeszcze raz myśl opisywanego przeze mnie ostatnio Edgara Rice’a Burroughsa:

W ubóstwie nie ma nic szlachetnego.

Pamiętajmy o tym i odpieprzmy się od cudzych portfeli.

PS. A wybór marki szanuję. Lem jeździł “S klasą”.

Total
0
Shares
Share 0
Tweet 0
Share 0
Share 0
Share 0
Related Topics
  • Ernest Hemingway
  • John Steinbeck
  • Pisarze w reklamach
  • Reklamy z pisarzami
  • Słynni pisarze
  • Stephen King
  • Szczepan Twardoch
Marcin Tomaszewski

Chciałbym napisać o sobie coś mądrego, ale nie potrafię. Zawodowo związany z internetem. Hobbystycznie też. Czego efektem jest ten blog. Nie jestem erudytą. Nie piszę pięknie i odkrywczo. Robię to, co robię, bo sprawia mi to przyjemność. Jeżeli przy okazji komuś innemu jest lżej na sercu to pozostaje mi się tylko cieszyć. Prywatnie oddany kibic Arsenalu i ojciec najzajebistszej córki na świecie...

You May Also Like
Siudmak
Czytaj
  • Jak zacząć czytać?
  • Książki

Jak czytać Diunę, czyli która kolejność jest najlepsza?

  • Marcin Tomaszewski
  • 17 sierpnia 2019
Isaac Asimov
Czytaj
  • Jak zacząć czytać?
  • Książki

Od czego zacząć czytać Isaaca Asimova? Przewodnik przez gwiazdy

  • Marcin Tomaszewski
  • 16 czerwca 2018
Mały Książę
Czytaj
  • Książki

Ważna lekcja Małego Księcia

  • Marcin Tomaszewski
  • 7 kwietnia 2018
Najlepiej sprzedające się książki
Czytaj
  • Książki

Miliony książek, czyli o najlepiej sprzedających się książkach wszech czasów

  • Marcin Tomaszewski
  • 18 marca 2018
Książki science fiction
Czytaj
  • Książki
  • Najlepsze książki science fiction

Przez ciemne zwierciadło, czyli najlepsze książki science fiction #10

  • Marcin Tomaszewski
  • 13 marca 2018
Frank Frazetta
Czytaj
  • Książki
  • Najlepsze książki fantasy

Fantasy to coś więcej niż Tolkien i Martin – Część 13

  • Marcin Tomaszewski
  • 9 lutego 2018
Stanisław Lem
Czytaj
  • Jak zacząć czytać?
  • Książki

Stanisław Lem – od czego zacząć przygodę z mistrzem?

  • Marcin Tomaszewski
  • 30 stycznia 2018
Harry Potter z Polski
Czytaj
  • Książki

Harry Potter z Polski

  • Marcin Tomaszewski
  • 21 grudnia 2017
Kilka słów o mnie
Marcin Tomaszewski
Chciałbym napisać o sobie coś mądrego, ale nie potrafię. Zawodowo związany z internetem.…
Jestem na Twitterze
Szukaj
Lektura Obowiązkowa
Od fana dla fanów

Input your search keywords and press Enter.